Rubinsøen – stara kopalnia węgla w Hasle Lystskov

W Hasle Lystskov znajduje się idylliczne małe leśne jezioro między drzewami – Rubinsøen. Nazwa jeziora nie ma nic wspólnego z kamieniami szlachetnymi, nazwa pochodzi od minerałów znajdujących się w glebie, które sprawiały, że woda w jeziorze zabarwiała się na rubinowoczerwony odcień, który jednak stopniowo zanikał w miarę napełniania się kopalni wodą.

Powodem, dla którego w lesie zrobiono kopalnię węgla był fakt, że trwała II wojna światowa i węgiel był potrzebny na opał, a ponieważ w okolicy wcześniej kopano węgiel, pomyślano, że ten kamieniołom może zaopatrzyć Danię w węgiel w czasie wojny. Niestety, prace rozpoczęto zbyt późno, dopiero latem 1943 roku, a plon w ciągu kolejnych 4 lat nie był większy niż to, co wydano na Bornholm w ciągu niespełna 1 roku. Plon wyniósł zaledwie 37 tysięcy ton, więc była to ogromna porażka.

Wykonawcami projektu byli bracia Anker. Wyrobisko, prowadzone tu przez koparki, było wyrobiskiem otwartym, gdzie ludzie pracowali pod gołym niebem, w przeciwieństwie do tego, co robili we wcześniejszych kopalniach węgla w Hasle. Kopalnia Hasle była jedyną w Danii i zatrudniała 60 osób.

To, co wykopały maszyny, było ładowane na wywrotkę, która jechała po szynach na wybrzeże, gdzie zakład oddzielał od śmieci piasek, glinę i żwir. Produkty odpadowe wylewano na zbocze, w efekcie powstał Kultippen, czyli całkowicie jałowy teren. Węgiel był transportowany statkami do Zelandii.

Bornholmczycy byli jednak zadowoleni, zeszli na plażę, zebrali śmieci i wykorzystali je w domu w piecu.

Wydobyty z ziemi węgiel był węglem kamiennym i dość dobrej jakości o dobrej wartości opałowej. Sama wyrwa miała średnicę 200 m, a po jej zamknięciu w 1948 r. osiągnięto głębokość 37 m.

Dziś nie widać, że to stara kopalnia węgla, natura znów wzięła górę i ładnie zakamuflowała przerwę. Można jednak zobaczyć, gdzie były wywrotki, bo w lesie w kierunku pagórka na wybrzeżu jest zagłębienie.